niedziela, 24 października 2010

Po co się szkolisz? Przeładowanie wiedzą..

Zaobserwowałem ostatnio ciekawą sytuację.
Bardzo dużo ostatnio rozmawiałem z osobami, które uczestniczą w niezliczonej ilości szkoleń. Sam 3 lata temu chodziłem praktycznie z jednego szkolenia na drugie. Problem polegał na tym, że nie sprawiło to abym zarabiał więcej pieniędzy- wprost przeciwnie.
Zastanawiam się w jaki sposób wyważyć czas pomiędzy nauką jak działać a realnym działaniem. Wprowadziłem do swojego biznesu zasadę 80:20 czyli 80% czasu staram się zarobić pieniądze a 20% czasu myślę jak to zrobić. Od czasu mierzenia tych rezultatów czyli jakieś 2 miesiące tamu zauważyłem znaczny %wzrost dochodów w stosunku do tego samego kresu poprzedniego roku.
Druga ciekawostka: Zmierzyłem, że w tym momencie jeszcze dalej poświęcam 70-80% czasu na "myślenie" a 20-30% na działanie, ale naprawdę szokującym faktem jest, że w zeszłym roku ten stosunek wynosił 90 do 95% . Szkolenia, planowanie, Excel, obmyślanie strategii, liczenie, liczenie, wypełnianie faktur, myślenie, myślenie.

Zacząłem stosować zasadę:
Jeśli jakieś zadanie nie przyczynia się bezpośrednio do pojawienia się pieniędzy na moim koncie - odkładam na bok, chyba że dotyczy to mojego życia osobistego.

Kolejną ciekawostką jaką zauważyłem jest przeładowanie "niepotrzebną w tym momencie" wiedzą. "Zaśmiecałem" sobie umysł technikami zarządzania ludźmi, szkoleniami z asertywności i inteligencji emocjonalnej- umiejętności miękkich, a nie skupiałem się aby być specjalistą w swojej dziedzinie - twardej dziedzinie , z twardą wiedzą, której wartość jest bezpośrednio przekuwana na pieniądze. Dużo się uczyłem - mało sprawdzałem z tego w praktyce w efekcie czego nieutrwalana wiedza ulatywała.


Po co szkolić się ze sprzedaży jeśli umawiałem się z klientami 2-3 razy w tygodniu? Po co uczyć się wywierania wpływu skoro nie jest się osobą kompetentną?

Nie neguję tutaj w żaden sposób szkoleń i umiejętności miękkich, zachęcam jedynie do stosowania nabytej wiedzy zanim zapomnimy po co wydajemy pieniądze na szkolenia.

8 komentarzy:

  1. w większości się z Tobą zgadzam,
    ale ja 90% czasu poświęcam na myślenie, a resztę na działanie. Dzięki temu mogę zatrudniać coraz więcej ludzi, a nadal mam 90% czasu na myślenie :)

    polecam te 10% czasu konsumować na rekrutację :) tak było by najpiękniej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jaką działalność prowadzisz poza blogiem i jakimi zasobami dysponujesz. Z tego co piszesz na pewno większymi ode mnie, lub innymi. Chciałbym być tak efektywny aby moje 10% na działanie mi wystarczało aby osiągać dobre zyski.

    OdpowiedzUsuń
  3. jeśli już musisz się szkolić u kogoś to rób to wg zasady pareto 20 % szkoleń 80 % wdrożeń.

    Osobiście jestem przeciwny szeroko rozumianemu szkoleniu swoich kompetencji biznesowych. Tego się nie da wyszkolić. ROZUMIEM motywacja, rozumiem ćwiczenia grupowe.

    Chcesz osiągnąć sukces? Tnij koszty i tylko podpatruj innych ludzi sukcesu. Nigdy nie idź ich ścieżką tj. nie szkól się na ich wzór!

    Pomysłowość, pracowitość i lenistwo to podstawa!
    Lenistwo jest niezbędne! To własnie leniwy człowiek, ale pomysłowy osiągnie zawsze największy sukces. Bo chce ułatwić sobie życie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Polemizowałbym z tym lenistwem ponieważ rozumiem lenistwo jako brak działania i chęci do działania. Wolę termin wygodnictwo, który rozumiem jako usprawnianie procesów, delegowanie i pozbywanie się obowiązków - aby je za nas zrobili inni.
    Nie chcę być leniwy, jestem uczniem starej szkoły, która mówi, że "Nic nie motywuje pracowników i współpracowników jak widoczne działania". Widzę, że jest nie posprzątane-> ściągam marynarkę i zaczynam sprzątać, w tedy pracownik wie że zawalił. Jeśli pracownicy nie pozyskują klientów to znak, żeby samemu pokazać jak się pozyskuje- jeśli ja to robię im jest głupio i też pozyskują. Nie wiem czy to dobra metoda, do tej pory nie pokazano mi lepszej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z proporcjami. Myślę, że w okresie zalewu szkoleń, głównie finansowanych z UE można naprawdę się "przeszkolić". A przecież szkolenia mają przekładać się na efektywność, a nie po prostu być.

    Nie zgadzam się jednak z deprecjonowaniem szkoleń miękkich. Można być super specjalistą w swojej twardej dziedzinie, a np. nie umieć o tym opowiedzieć publicznie, nie umieć dogadać się w swoim zespole, nie umieć sprzedać produktu, który się oferuje, nie umieć umówić spotkania. Wtedy warto iść na szkolenie miękkie.

    Poza tym nie wszystko, co nie przynosi efektów od razu należy skreślić. Przykład: ktoś ma deficyty w asertywności, co powoduje napięcia i stres w kontaktach w pracy. To się przekłada na spadek jego wydajności i motywacji. Po cyklu szkoleń z asertywności jego umiejętności rosną, czuje się pewniejszy. Stres się obniża, motywacja rośnie, wyniki są lepsze. Kwestia, że w gąszczu innych czynników tej zależności nie widać tak wyraźnie.
    Dlatego warto nie tyle kierować się czy coś daje od razu efekt (przekłada się na zyski), ale zrobić sobie rzetelną analizę potrzeb rozwojowych i szkolić się zgodnie z efektami tej analizy.

    A jeszcze inna kwestia, że wiedzy ze szkoleń często nie wdrażamy do praktyki. Dlatego właśnie promuję łączenie szkoleń miękkich z cyklem sesji coachingu po szkoleniu. Efekt wdrażania jest wysoki, a więc skuteczność szkoleń lepsza. Ale pod warunkiem, że szkolenie było dobrane do naszych potrzeb, a nie wybrane na chybił trafił.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uważam,że szkolenia miękkie są jak najbardziej potrzebne w połączeniu z praktyką. Nie wszyscy potrafią być np asertywni. A jak będą brali udzial w takim szkoleniu ,dostaną wskazówki co i jak robić ,żeby być lepszym w tej kwestii. A przez to móc wdrażać to w praktyke.

    Co do tej taktyki: Robienia czegoś za swoich pracowników. To nie jest dobre. Bo wtedy pracownik pomyśli,że przecież i tak jest ktoś kto to za niego zrobi. Najlepiej od początku ustalić konkretne obowiązki i je egzekwować. Wtedy nauczą się dyscypliny.W przeciwnym razie zawsze będą mieli świadomośc,że i tak w razie czego jest ktoś kto to zrobi za nich lepiej."Widoczne działania" jak najbardziej. Ale nie wykonywanie obowiązków za kogoś tylko dodatkowo.

    A tak wracając do szkoleń miekkich i nie tylko. Wrato je robić jeszcze z jednego powodu: podnosi to prestiż oferty pracy/stanowiska. Jak pracownik ma możliwosci rozwoju/szkoleń itp to tym bardziej chętniej wykonuje swoje obowiązki.

    Zgadzam się z Anną.Dobrze jest mieć jakiegoś "idola".A nawet nie jednego, z którego będziemy czerpać niektóre wzorce przy jednoczesnym podążaniu własną ścieżką kariery.:)

    OdpowiedzUsuń
  7. "Jeśli jakieś zadanie nie przyczynia się bezpośrednio do pojawienia się pieniędzy na moim koncie - odkładam na bok, chyba że dotyczy to mojego życia osobistego." - to jest zgodne z zasadą uczenia się dorosłych: 'ile to potrwa, ile kosztuje, i w jakim czasie i ile na tym zarobię' - której szczerze mówiąc nie lubię.

    Zadam Ci pytania: jak sądzisz czy gdybyś nie odbył tych wszystkich szkoleń to czy byłbyś w stanie dojść do takich wniosków jak te tutaj? czy byłbyś tak rozwinięty? czy tak jak teraz potrafiłbyś oceniać trenerów (a tym samym wiedziałbyś z kim chętniej będziesz współpracować) czy miałbyś tak rozbudowaną sieć kontaktów? i wiele tym podobnych

    No i końcowe słowa:
    "po co wydajemy pieniądze na szkolenia" ja niemal nie wydaję kasy na szkolenia, albo chodzę na darmowe/bardzo tanie - albo na duże kursy szkoleniowe, nie ma wyjść pośrednich

    No i jeszcze odwołując się do wypowiedzi Michała: również nie zgodzę się z krytyką miękkich rzeczy - zwłaszcza jeśli masz być szefem, szef powinien być nie tylko skuteczny i 'twardo wiedzowy', ale też 'miękki' czyli umieć być asertywny, jakiś tam i jakiś tam :)

    Co wypowiedzi Anny i Kasi: autorytety - tak, ALE tylko takie z którymi możemy mieć osobisty kontakt.

    OdpowiedzUsuń
  8. Spokojnie, spokojnie. Nie neguję umiejętności miękkich. Nie neguję też wydawania na nie pieniędzy. Jeśli mam być szczery to temat jest zależny od branży. I są branże gdzie umiejętności miękkie nie mają żadnego znaczenia i są branże gdzie są kluczowymi umiejętnościami.

    Głównym przesłaniem mojego postu miało być: Szkól się jeśli możesz i podnoś swoje kwalifikacje ale zawsze najpierw pracuj, żebyś mogła/mógł zastosować to w praktyce- wdrożyć i wrzucić w nawyk.
    Dla mnie jeśli mam iść na szkolenie ze sprzedaży cenniejsze jest sprzedawanie z osobą, która to prowadzi. Jeśli mam iść na szkolenie z negocjacji to po 1 sam muszę to robić po 2 wolę iść z osobą, która zarabia w ten sposób pieniądze i sprawdzić w praktyce jak to się robi.

    Moim zdaniem szef ma generować zysk, jeśli ma umiejętności miękkie to fajnie. Tak jak pracownik.

    Czy znasz osoby, które zatrudniają programistów dla tego że są asertywni czy dla tego że dobrze i wydajnie pracują?

    OdpowiedzUsuń