czwartek, 24 czerwca 2010

21 grzechów głównych przy grze wstępnej do prowadzenia firmy...

 Kilka ostatnich tygodni chodził mi po głowie temat jak to było w moim przypadku. Nie wiem czy większość ludzi popełnia takie błędy, ale jeśli znajdziesz tutaj coś dla siebie to czas dokonać zmian.

1. Niezbadanie rynku
- produkt
-konkurencja
-otoczenie
-przepisy prawne
-prawa rządzące konkretnym rynkiem
-określenie wielkości popytu
2. Wypuszczenie usługi zanim jest gotowa
3. Wypuszczenie usługi zbyt późno- bo chcemy, żeby była idealna
4. Koncentracja na produkcie, a nie na jego sprzedaży (dopieszczanie produktu do chwili bankructwa)
5. Brak umiejętności sprzedażowych
6. Nie określenie jasnych warunków współpracy z:
-kontrahentami
-współpracownikami
-klientami
-grupą wsparcia*
7. Brak doświadczenia branżowego
8. Brak doświadczenia w ogóle
9. Brak odłożonej bezpiecznej rezerwy na pokrycie kosztów życia na minimum 12 miesięcy
10. Brak systematyczności
11. Zły - zbyt wolny, niepewny przepływ informacji w firmie
12. Brak mentora, od którego się możemy uczyć
13. Słomiany zapał- odpuszczamy za szybko
14. Stalowy zapał- robimy coś dalej, tak samo, ale oczekując innego rezultatu, brniemy ślepo w te same błędy
15. Nie bycie na bieżąco z sytuacją na rynku
16. Nie dbanie o kluczowych klientów
17. Robienie małych klientów, na granicy opłacalności, a brak koncentracji na obsługiwaniu 5-10 klientów, które zapewni nam stały zysk co miesiąc
18. Niebudowanie rezerwy finansowej na czarną godzinę i brak gotówki na "bezpiecznym koncie"
19. Nieograniczanie ryzyka
20. Brak  klientów "na wejściu", którzy pokryją nam koszty stałe
21. Nieograniczanie kosztów stałych, pomimo, że często jest to bardzo łatwe


* grupa wsparcia stanowi grupę przedsiębiorców, znajomych, z którymi powinno się utrzymywać stały kontakt i wymieniać informacjami oraz polecać ich klientom.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Ciekawy sposób na kampanię wyborczą

... jak widać po wynikach mówienie ludziom prawdy nie gwarantuje sukcesu.

Macie i wiedzcie, nie udało mi się wyciąć końcówki więc trzeba znieść też autoreklamę.

sobota, 19 czerwca 2010

Czy osiąganie celów to ściema?

Cel powinien być prosty, realny, mierzalny, określony w czasie, powinien oraz spisany... i co z tego?



Wszyscy wiedzą jakie mają być cele, a większość i tak tego nie stosuje.
Po 2 latach realizacji zrozumiałem jak powinien wyglądać mój cel i pewnie za 2 lata dojdę do zdania, że jednak istnieją lepsze sposoby określenia go niż te, o których piszę. Chciałbym się podzielić tutaj swoimi przemyśleniami. Osoby, które określiły sobie cele wiedzą, że jego realizacja jest procesem. To że zapiszemy go gdzieś na kartce jeszcze nic nie znaczy.

Porównanie do wyprawy.



Przemawiają do mnie przykłady z wizualizacją więc tak postaram się przybliżyć. Zastanówmy się co jest nam potrzebne, żeby wyruszyć w podróż. Wypisałem kilka istotnych działań jakie można podjąć.

Mapa: czyli plan + orientacja
Planując wyprawę powinniśmy się zaopatrzyć w mapę (czyli spisać jaką drogę mamy do pokonania) określamy gdzie się znajdujemy (jakie cechy i możliwości pomogą nam w wędrówce) oraz dokąd idziemy. Jeśli wyruszamy na wycieczkę z Krakowa do Paryża to nie jedziemy "gdzieś na zachód" tylko startujemy pod Wawelem a kończymy podróż pod Wieżą Eiffla, wybieramy trasę, którą pojedziemy i określamy czas i miejsce wyjazdu jak również dotarcia na miejsce (plan musi być terminowy, nie zweryfikujemy go jeśli nie określimy ile ma nam zająć dane działanie)


Tankujemy pojazd, sprawdzamy hamulce, zbieramy fajną ekipę i załączamy GPSa lub zabieramy ze sobą mapę.


Jeśli moim celem jest dotarcie do Tokio to zatankowanie trabanta 30l benzyny nie spełnia przesłanek koniecznych do realizacji tego planu. Tutaj rządzi prosta zasada im większa wyprawa tym lepszy środek lokomocji powinniśmy znaleźć.



Po drodze korzystamy z mapy (nasz plan jest drogowskazem, dzięki niemu nie zagubimy się podczas realizacji, musimy też znać nasze ograniczenia i mierzyć siły na zamiary, pamiętajmy że zgrana paczka pomaga podczas wyprawy i osoby o lepszej kondycji będą nas dodatkowo dopingować, osoby słabsze opóźniają marsz)
Odnośnie realności celu- przykład: jeśli chcesz jechać na Ibizę mając 200zł w portfelu to zajmie Ci to trochę czasu ale istnieją takie rozwiązania jak autostop i praca oraz okazje, które mogą pomóc w realizacji celu.

Czy nasz cel jest rzeczywiście celem? 
Może się to wydać śmieszne ale podróżowanie do Tokio, żeby spróbować Sushi może nie być najwłaściwszą formą realizacji planu jakim jest spróbowanie surowej ryby. Jeśli naszym celem nie jest zarobienie pieniędzy na zamek , a mieszkanie w nim to może powinniśmy pomyśleć o pracy dozorcy nieruchomości zamiast odkładać połowę pensji przez 40 lat aby móc odłożyć na wymarzoną nieruchomość. Jeśli ktoś chce zrealizować swoją potrzebę jazdy luksusowym autem to może powinien pomyśleć nad pracą szofera lub kierowcy testującego nowe auta i w ten sposób szybciej zrealizuje swoje cele niż jako posiadacz wymarzonej rzeczy.




Duży cel? - bo lepiej trafić. 




Nasz cel powinien zakładać możliwość rozbicia go na mniejsze i realizacji po kawałku. Wyruszamy w podróż dookoła Świata to wytyczmy sobie przystanki, punkty kontrolne, miejsca gdzie zorientujemy mapę i odpoczniemy przed dalszym wysiłkiem. Mając większy cel i wkładając w jego realizację jakąkolwiek energię jest szansa, że go zrealizujemy w 100, 80 a nawet 20% , jest to więcej niż  100% od żadnego planu.


Niezależnie jak daleko wyruszysz musisz wykonać pierwszy krok, jest on najtrudniejszy, ale bez niego nie ruszysz z miejsca. "Żeby coś zrobić... trzeba coś zrobić" ; żeby wyruszyć - trzeba wyruszyć, tego faktu niestety nie da się obejść.



Pamiętajmy, że tak jak przy każdej wycieczce cel jest najważniejszy ponieważ definiuje wszystkie nasze działania ale prawdziwą radość sprawia sama podróż.

środa, 16 czerwca 2010

"Nie zostawiaj pieniędzy na ulicy" żebracy w Krakowie

Męczy mnie ostatnio temat żebrania w Krakowie. Chciałbym się odnieść do tematu w kontekście artykułu Gazety Wyborczej http://www.rp.pl/artykul/17,486011.html i http://podciety.wordpress.com/2009/05/27/o-zebractwie/

"Statystyczny krakowski żebrak to mężczyzna powyżej trzydziestki, posiadający średnie wykształcenie i mieszkający poza Krakowem. Nie jest bezdomny, chociaż wygląda na bezdomnego."


Czytałem kiedyś, że żebracy w Krakowie potrafią "zarobić" od 2 500 nawet do 8 000 zł ( a ja muszę jeszcze zapłacić podatki)  i często są to zorganizowane grupy, mają swoje rejony. Osobiście wolę pomóc osobom z mojego otoczenia, które potrzebują pieniędzy. Sam od czasu kiedy zaciągnąłem kredyt nie daję żebrakom bo widzę, że każda godzina mojego życia poświęcona na zarobienie pieniędzy jest czasem, który nie należy do mnie, te godziny to własność moich wierzycieli i osób od których kupuję różne dobra.

Nie poczuwam się w obowiązku do dawania pieniędzy komukolwiek, skoro mogę je przeznaczyć na swoich bliskich, współpracowników i organizacje, które weryfikują każdą osobę potrzebującą, wolę zrobić przelew na konto niepełnosprawnego dziecka gdzie właścicielami fundacji są jego rodzice, albo organizacje pozarządowe niż dawać je alkoholikom, którzy je przepiją. Kupowanie jedzenia też nie działa, bo co z tego, że kupię takiej osobie jedzenie skoro następne pieniądze i tak przepije. Jeśli ktoś zbiera na bilet grając na gitarze to mając gotówkę chętnie się dołożę. Jeśli ktoś potrzebuje zarobić pieniądze to mam co najmniej 5 znajomych, którzy szukają handlowców, bardzo chętnie znajdę takiej osobie prace jeśli obieca mi że odstawi używki.




Osoby dające żebrakom pieniądze, zwłaszcza jeśli dają dzieciom pozbawiają je normalnego dzieciństwa i przyzwyczajają do takiego funkcjonowania- utwierdzają w przekonaniu, że tak trzeba zarabiać pieniądze. Jeśli dajesz żebrakowi złotówkę, a masz dzieci i nie zainwestujesz w nie tych pieniędzy to rodzi się pytanie czy najpierw jesteś rodzicem czy frajerem. Znam dużo lepsze sposoby pomagania ludziom, którzy potrafią tą pomoc docenić jak choćby przelew na posiłek dla dziecka przez pajacyk.pl. Jeśli nie dajesz napiwku kelnerowi, który stara się najlepiej jak tylko potrafi żeby uczciwie zarobić a dajesz żebrakowi to jedyną korzyścią dla społeczeństwa jest wspieranie zakładów produkujących tanie wina.



Nie wszyscy dadzą sobie radę z nałogiem, a dawanie pieniędzy na ulicy moim zdaniem jest utrudnianiem działania osobom budującym specjalne ośrodki i piszącym wnioski unijne dotyczące programów leczenia z uzależnień.


Nie mam skrupułów, żeby nie dawać, żeby odmówić. Na swoje pieniądze muszę pracować, wstawać 7-8 rano i idę spać ok 23 , wolę pospać 30 minut dłużej niż dać żebrakowi 2,5 zł na które właśnie tyle muszę teraz pracować. Prowadzę od 2 miesięcy zapiski wszystkich moich wydatków i dostrzegam rzecz przerażającą- widzę ile i na co wydaję, z drugiej strony widzę ile czasu mógłbym zyskać nie wydając 10 zł na kawę lub herbatę w knajpie tylko odkładając i inwestując. Mając taką świadomość lubię zapłacić za kawę 12 zł od czasu do czasu bo wiem kosztem czego pozwalam sobie na taką przyjemność i do czasu kiedy na moim koncie nie będzie się pojawiać 12 zł 3 razy dziennie z odsetek bankowych lub inwestycji taki wydatek będzie dla mnie dobrem luksusowym, ale robię tyle ile mogę, żeby co miesiąc na moim koncie pojawiało się bez mojego udziału tyle pieniędzy aby spłacać moje miesięcznie zobowiązania za mnie.

Odżywiam się lepiej a wydaję mniej. Jak to się dzieje? Robię sobie sałatki, sałatki z kurczakiem, przygotowuję ryż, świeże warzywa. Zamiast kebaba za 12 zł i coli za 3 zł , kupuję ryż , ogórka , 3 pomidorki , podsmażam kurczaka, robię dresing i biorę ze sobą na uczelnię z wodą mineralną. Za 6 zł  mam 2 porcje obiadowe. Abstrahując od ceny- wiem, że jem lepiej , wiem co jem i mam mniej problemów z żołądkiem.

Do czasu, aż na moim koncie będzie się pojawiać kwota pokrywająca wydatek bez mojej pracy będę się czuł, źle nie inwestując pieniędzy, które zarabiam. Jest pewien standard, życia na którym jestem ale w moim interesie nie jest pozostać na nim tylko móc sobie na niego pozwolić i podnosić go nie poprzez zwiększanie ilości godzin pracy tylko poprzez ograniczanie ilości godzin pracy a zwiększenie udziału godzin na uprawianie sportu i spędzanie czasu z najbliższymi przy zachowaniu standardu a nawet jego podnoszeniu.

niedziela, 6 czerwca 2010

Pracoholizm , największy mit XXI wieku ?

Ostatnio spotkałem się z opiniami : ludzie za dużo pracują, wpadniesz w pracoholizm.



A prawda jest taka, że nie widzę innej opcji, żeby za 5-10 lat móc pracować po 4-5 godzin dziennie i zarabiać 8-10 tys złotych jak teraz poświęcić ten czas na maksymalne skupienie się nad generowaniem pieniędzy poprzez własne przedsiębiorstwo lub system biznesowy oparty na franczyzie, dobry etat lub inwestycje w przedsiębiorstwa innych (nawet jeśli chodzi o wiedzę i pomoc a nie pieniądze- bo można wspierać za udziały na 100 różnych sposobów). Jeśli ktoś podchodzi poważnie do realizacji swoich planów takich jak np kupno mieszkania w Krakowie to jak chce tego dokonać zarabiając 2 000 zł miesięcznie po studiach?

Z 2 000 zł niech odłożę połowę - 1 000 zł co jest bardzo mało realne więc po roku ma 12 tys , po 10 latach będzie taką osobę stać na mieszkanie 120 000 zł , po 20 latach na mieszkanie 240 000 zł . Więc mamy osobę mającą 43 lata którą stać na kawalerkę poza centrum- nice :* .
Oczywiście rozwiązaniem jest kredyt na 40 lat który w razie czego spłacą w razie naszej śmierci nasze dzieci :D.
Prawda jest bolesna: albo będziesz generować pieniądze poprzez pracę i to takie na poziomie 3-5 tys miesięcznie, odkładać i inwestować nadwyżki, albo zapomnij o własnym mieszkaniu, zabezpieczeniu dzieci i swojej emerytury. Wszystko czego właścicielem jest banku jest własnością banku- to proste. Jeśli masz kredyt hipoteczny na dom w którym mieszkasz to właścicielem tego domu jest Twój bank, do czasu aż go spłacisz.




Definicje pracoholizmu
http://sjp.pwn.pl/lista.php?co=pracoholik
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pracoholizm
http://praca.hrc.pl/a/1/843/pracoholizm-kolejna-choroba-cywilizacyjna


"pracoholizm «uzależnienie od pracy polegające na poświęcaniu jej nadmiernie dużo czasu kosztem wypoczynku, życia osobistego itp.»"PWN

"Pracoholizm – stan uzależnienia od wykonywanej pracy, powodujący zaburzenie równowagi między istotnymi elementami życia codziennego." Wikipedia

Nasuwa mi się kilka pytań - ile to jest nadmiernie dużo czasu
Czy odpoczynek i "pracę" nad własnym ciałem możemy zaliczyć również jako pracę
Co rozumiemy poprzez stan równowagi ? 50:50 ? - więc wszyscy jesteśmy pracoholikami bo etat zakładający 8h dzień pracy w przypadku osoby, która nie wypoczywa 8h dziennie skazuje nas na ten tytuł.

Czy przedsiębiorca pracujący 12h dziennie , dbający o kondycję fizyczną, kształcący się w kierunku wykonywanej "pracy" również jest pracoholikiem? Możliwe, że tak ale on za 4-6 lat będzie miał wybór- pracuję dalej tyle lub zatrudniam dyrektora/ managera.






Moim zdaniem dalej w Polsce problemem większym niż pracoholizm jest lenistwo w chęci ukierunkowania swojej przyszłości. Poprzez to lenistwo rozumie brak jakichkolwiek działań w celu myślenia nad tym co chcę osiągnąć za 20 lat swoją ciężką pracą. Jeśli cokolwiek robisz jesteś aktywny.

Kilka objawów lenistwa w określeniu swojej ścieżki kariery:

- Mam jeszcze czas, po studiach w ogóle będę myśleć co będę robić
- mam czas na razie studiuję
- po studiach się gdzieś zahaczę
- Wszyscy moi znajomi znaleźli jakąś pracę
- Mogę robić wszystko

- Nie mam doświadczenia, żeby aplikować do poważnej pracy
- Teraz jest czas na zabawę , jak będę musiał zarabiać pieniądze to zarobię
- Będę przedsiębiorcą , mam genialny pomysł
- Nie mam genialnego pomysłu



Co powodują nie leczone objawy:
- Roztrzaskanie się o mur w zderzeniu z rzeczywistością na rynku pracy
- Frustrację z posady jaką otrzymujemy- bo jest ch***a a miało być tak pięknie
-Rozbijanie się od jednej posady do drugiej za niewielkie pieniądze
- Brak możliwości zostania specjalistą w swojej branży
- Wyszkolenie w dziedzinie, która kompletnie nas nie interesuję (strata 5 lat życia)
- Brak możliwości konkurowania na rynku z osobami po studiach , mających 3-5 lat doświadczenia, znajomość rynku i kontakty




Jeśli jesteś na studiach, które nie są związane z tym co chcesz robić i nie masz pojęcia ile chcesz zarabiać po ich ukończeniu to możliwe, że zmarnujesz 4-5 lat swojego życia, które moim zdaniem są najbardziej kluczowe.
Często spotykam się z opinią, że studia są nie potrzebne i się nie przydają- moim zdaniem studia niczego nie gwarantują ale są podstawą bez, której jest znacznie trudniej.



Na studiach poznajesz pierwszych konkretnych ludzi, którzy mają jakikolwiek plan działania.
Stykasz się z biurokracją, z którą będziesz się stykać do póki będziesz obywatelem Polski.
Stykasz się z osobami w Twoim wieku aktywnymi zawodowo.
Próbujesz większej ilości używek.
Spotykasz ludzi z różnych regionów Polski i Świata.
Możesz być traktowany jak ścierwo przez niektórych wykładowców- tak samo jak przez szefa idiotę albo kontrahenta - naucz się z tym sobie radzić
Musisz załatwiać pewne sprawy osobiście, terminy, poprawki, musisz kombinować , dowiedzieć się kto jes dobry, od kogo brać notatki, gdzie być osobiście, robić dobre notatki


Czemu te lata są kluczowe:
- Bo jesteś nakręcony, masz powera, chce Ci się
- Bo jesteś otwarty
- Bo nie masz złych nawyków, które masz już po studiach
- Bo jeszcze wierzysz, że możesz być kim zechcesz
- Bo masz czas żeby spieprzyć wszystko i rodzice i tak Ci pomogą - "bo jeszcze studiujesz"


Każde działanie, jakie wykonasz będzie miało swoje skutki w przyszłości, tak samo jak każde działanie, którego nie wykonasz. Możesz wygrać w totka, ożenić się lub wyjść za mąż, albo pracować zarówno ciężko jak i mądrze. Planować , realizować plany , podnosić się z porażek i iść w stronę sukcesów odnosząc jeszcze więcej porażek. Maszerować naprzód albo gnić razem z poległymi w walce, która nigdy nie jest równa, uczciwa i sprawiedliwa, bo nie ma sprawiedliwych wojen, a od czasów Hannibala walczono i będą walczyć głównie o pieniądze.

piątek, 4 czerwca 2010

Cytat na dobranoc :)

"Matylda: Życie zawsze jest takie p****ne , czy tylko jak jesteś dzieckiem?
Leon: Zawsze ."




- There's a guy wants to talk to you.
- What's he look like?
- Serious.



Demony wojny wg Goi
-Pan zna Kellera, prawda?
-Wyrzuciłem go z mojej jednostki.
-Znęcał się nad podwładnymi.
-Trenował ich.
-I co?
-I miałem najlepiej wyszkolony batalion w całym układzie warszawskim.


Psy
"A kto umarł, ten nie żyje"

czwartek, 3 czerwca 2010

System bankowy od kuchni, osłona finansowa i prosty system jej budowania

Zastanawiałem się ostatnio jak w prosty sposób wytłumaczyć kryzys finansowy i możliwość bankructw banków. Rozwiązanie samo mnie znalazło. Dużo się mówi o tzw. kreacji pieniądza - chodzi o to, że bank może pożyczyć Ci pieniądze, których jeszcze nie ma, nie pytając Cię czy będziesz miał z czego oddać.
Dostałem pismo z mojego banku, zapraszające na rozmowę ze specjalistą odnośnie kredytów, ponieważ bank uznał, że skoro mam stałe wpływy na rachunek od 24 miesięcy na poziomie 600zł mogę otrzymać kartę kredytową. Akurat na ten rachunek wpływały transze z kredytu studenckiego otrzymanego w innym banku.

Czyli:
Zaciągając kredyt studencki (łączka kwota do tej pory 12 000zł) mój bank zaproponował, że mi pożyczy jeszcze 2 800 zł. Uznał moje regularne zobowiązanie za stały dochód.

Skoro nikt mnie nie zapytał co to są za pieniądze to obawiam się jak to wygląda w przypadku zobowiązań firm, gdzie operuje się sześciocyfrowymi kwotami.

Często słyszę o wykorzystaniu dźwigni finansowych. "No wiesz wezmę kredyt i on sfinansuje mi mieszkanie, towar" "Kupię sobie lepsze auto to mi się zwróci" . Ludzie nie znają się na kredytach, dźwigniach finansowych i bilansowaniu kredytów z inwestycji. Jeśli nie budowałeś do tej pory domu, zapytaj kogoś kto już zbudował dom na co uważać. Jeśli chcesz kupić nieruchomość pod biznes nie idź do sprzedawcy nieruchomości, który zarabia na tym, że kupisz nieruchomość (chyba że jest to Twoja zaufana osoba), idź do osób, które kupują nieruchomości i na nich zarabiają. 

1. sprawa kredytując mieszkanie za 250 000 zł oddasz bankowi ponad 400 000zł w zależności od kwoty kredytu
2. zawsze musisz mieć gotówkę zabezpieczającą  Twoją inwestycję przez określony czas tak, żeby móc dołożyć.



Najważniejsza sprawa:
- Zbuduj osłonę finansową stanowiącą równowartość Twoich rocznych lub półrocznych wydatków (jeśli masz rodzinę, sumę wszystkich wydatków całej rodziny), musisz mieć do niej dostęp, jeśli  stracisz pracę lub złamiesz nogę przez 3 miesiące masz czas na wykonanie jakiegoś ruchu bez konieczności wpadania w długi.


3 zasady potrzebne do zbudowania osłony:
- odkładaj zanim wydasz
- ustal procent i się go trzymaj , np 10-20% od każdej wypłaty
-inwestuj mądrze, tak żeby móc upłynnić aktywa w sytuacji kryzysowej
osłona ma dać Ci komfort psychiczny



Drugi krok:
Jeśli już zbudujesz osłonę finansową
- Oszczędzaj/odkładaj  i inwestuj buduj majątek, jeśli nawet odłożysz po 20 latach 20 tys i one będą pracowały nawet na 4% powyżej inflacji to co roku dostaniesz dodatkową "13stkę wysokości 800zł" i w sytuacji awaryjnej masz rezerwę którą możesz ruszyć- jesteś w lepszej sytuacji niż reszta społeczeństwa, a kosztowało Cię to 50-60 zł miesięcznie. Jeśli zarabiasz 1500 zł i po opłaceniu rachunków zostaje Ci 500zł to nie odkładaj połowy z tej kwoty, ale odkładaj tylko tyle ile możesz i szukaj sposobów na zwiększenie dochodów za wszelką cenę. Lepiej w takiej sytuacji dorobić sobie miesięcznie 200zł i w tedy odkładać 100zł niż odmawiać sobie jedzenia przez 20 lat. W kolejnym roku myśl jak zwiększyć dochód o jeszcze kilkadziesiąt złotych. Jeśli nie zbudujesz osłony finansowej to trudniej będzie Ci:
poszukać lepszej pracy
poszukać pracy za te same pieniądze w mniejszym wymiarze godzin
poszukać innych źródeł dochodu
myśleć o inwestowaniu swoich oszczędności
poszukać pracy, która Cię rozwinie na tyle, żeby zarabiać więcej (nikt nie zapłaci Ci więcej za taką samą pracę, za którą teraz Ci płaci, bo nie ma ku temu powodów- nie zwiększysz efektywności nie zarobisz więcej)

Mając pieniądze ludzie proponujący ich pomnożenie sami Cię znajdą. Jeśli nie masz pieniędzy możesz planować wielkie biznesy, a i tak będziesz stać w miejscu.

np. Inwestując 30% oszczędności na rynku kapitałowym na ok 4-8% zwrotu z inwestycji rocznie powyżej inflacji, po 10% kapitału  w 3 bardzo ryzykowne przedsięwzięcia o stopie zwrotu 50-200%+  w skali roku pozostaje Ci jeszcze 40% rezerwy w gotówce w razie gdyby wyzykowne inwestycje się nie opłaciły, albo powstały możliwości, których do niedawna jeszcze nie było na rynku.


Zasady dotyczące budowania majątku:
-dywersyfikacja - nigdy nie więcej niż 20-30% w jedno przedsięwzięcie
-zawsze miej gotówkę i bądź przygotowany na uruchomienie jej w sytuacji kiedy z ryzykownej inwestycji nic Ci nie zostanie, jeśli masz gotówkę możesz skorzystać z okazji- co z tego że zobaczysz okazję skoro nie możesz wejść w biznes bo nie masz nic do zaoferowania
-inwestuj pieniądze- jeśli nie inwestujesz pieniędzy to nigdy nie będą pracowały na Ciebie



Sam wprowadziłem od miesiąca system:
50% przychodu - > wypłata
50% przychodu - > 25% spłata długów inwestycyjnych i konsumpcyjnych, 25% inwestycje budujące osłonę finansową  (jak uzbieram równowartość 3 miesięcznych wydatków zacznę przeznaczać jakąś kwotę na bardziej ryzykowne inwestycje)
+ stała kwartalna wpłata na program inwestycyjny



*Bibliografia Bodo Shaefer "Droga do finansowej wolności"

środa, 2 czerwca 2010

Jak często powinienem pisać posty na blogu?

Czasami dostaję maila albo ktoś, mi zarzuca w rozmowie face2face, że za rzadko piszę bloga. Zastanawiam się kto ma czas na czytanie co dziennie 4-5 interesujących go blogów. Czemu często więcej czasu spędzamy na czytaniu poglądów innych niż na spotkaniach z osobami na, których na prawdę nam zależy. Jest 0:34 przygotowuję się jutro do spotkania z pracownikiem. Nie wiem czy to jest normalne, ale wolałbym teraz spać ze swoją kobietą. Mam do napisania kilka maili, muszę przygotować się do egzaminów i zarobić pieniądze, żeby być do nich dopuszczonym, bo muszę opłacić semestr. Jeśli macie jakieś sugestie na temat częstotliwości z jaką powinienem pisać proszę o komentarze.

Bonus informacyjny na dziś > programy emerytalne dla pracowników pracodawcy mogą sobie wrzucić w koszty :D Jeśli, ktoś będzie ciekaw jak to się księguje zapraszam indywidualnie do dyskusji mailowej.